2 grudnia
Na naszym padoku dla dziadulków wszyscy mają się dobrze. Życie jak zawsze u kopytnych kręci się koło jedzenia. Zobaczcie na Lusię, jest pierwszym uratowanym przez naszą fundację zwierzakiem. Pamiętam jak ją przywiozłem w przyczepie, nie miała siły chodzić. Przez pierwsze tygodnie podnosiliśmy ją na pasach. Naprawdę była bardzo słaba. A teraz? To królowa życia. Ale całym tym królestwem rządzi Dziadulek. Jest bardzo kochliwy i chyba ten testosteron dodaje mu sił.
Nasza Lusia to prawdziwa staruszka. Pewnie dobija już do trzydziestki. Dużo sobie leży w swojej stajence. Trochę też chodzi, ale jednak większość dnia odpoczywa.
No ale jak zobaczy jabłko czy marchewkę, to wstępują w nią nowe siły. Wstaje powoli i ociężale. Ale jednak wstaje.
Bardzo się cieszę za każdym razem, gdy widzę ją jak chodzi i skubie trawkę, je jabłka czy marchewki.
Ale wiem, że wkrótce nadejdzie ten moment, że już nie będzie miała siły wstać. Robię się wtedy bardzo smutny.
Życzmy Lusi dużo zdrówka i sił. Żeby wstała jeszcze z milion razy.