NA WPŁATĘ ZALICZKI POZOSTAŁO:
WCIĄŻ BRAKUJE NAM:
2460 zł
Aktualizacja 09.10.2022
Handlarz zadzwonił do mnie z informacją że Marcinek jest w bardzo złym stanie i żebym go zabierał. Przywiozłem go do siebie. Marcinek był bardzo słaby, miał zaburzenia równowagi i problemy z układem pokarmowym. Był osowiały i nie było z nim kontaktu. Wezwałem lekarza weterynarii z pobliskiej kliniki. Cały wieczór walczyliśmy o jego życie, wydawało się nawet, że mu się trochę poprawia. Niestety kolejnego dnia umarł. To były bardzo trudne chwile dla Marcinka i dla mnie też. Nie da się i nie chcę próbować tego opisywać.
Dzięki Waszej pomocy udało się zebrać 1740 zł, za co bardzo dziękuję. Pieniądze przekazałem handlarzowi. Resztę jeszcze muszę mu dopłacić. Jeśli ktoś z Was chce pomóc, bardzo proszę.
Marcinek nie został zabity w rzeźni, ale nie będzie miał też dobrego życia. Mam nadzieję, że teraz jest mu już dobrze i nie musi cierpieć.
Handlarz mówi, że Marcinek urodził się bardzo słaby, nie miał siły wstać, na kolankach próbował się doczołgać do swojej mamy. Był przerażony, dopiero co się urodził i nic nie wiedział o otaczającym go świecie. Wiedział tylko, że jak najszybciej musi się przytulić do mamy. Lecz napuchnięte nogi odmawiały mu posłuszeństwa, każdy ruch powodował przeszywający ból.
Rano do obory zajrzał jeszcze pijany gospodarz, zobaczył leżącego Marcinka i się wściekł. Miał zarobić na tym źrebaku, a tymczasem ten leży i nie ma siły wstać do cycka. Zaczął kopać malucha, żeby go zmusić do wstania, ale ten tylko rozpaczliwie rżał. Gospodarz szybko sobie w myślach przekalkulował, co mu się najbardziej opłaca, ile się jeszcze uda uratować z tych pieniędzy. Zadzwonił po znajomego weterynarza, ten po przyjeździe stwierdził, że to sepsa, zwana kulawką źrebięcą. Napuchnięte stawy to najbardziej charakterystyczny objaw. Weterynarz powiedział, że nie opłaca się tego leczyć, bo stawy są uszkodzone na całe życie. Czym koń większy i cięższy, tym gorzej będzie chodził. Na pewno nie dorośnie do normalnych rozmiarów, nie mówiąc już o pracy na roli. Lecz gospodarz umyślił sobie, żeby jednak odratować malucha i go trochę podpaść, tak z pół roku, dopóki będzie miał siłę łazić. A później sprzeda się Marcinka na rzeź. W ten sposób coś zarobi, będzie na wódkę.
W zeszłym tygodniu wybiła godzina dla młodego Marcinka, skończył już pół roku i coraz trudniej mu się porusza. Gospodarz zawiózł go do handlarza, gdzie go znalazłem. Waga wskazała 4200 zł za jego mięso. A dokładniej 4200 zł za jego życie. Tyle muszę zapłacić by to końskie dziecko żyło.
Pomóżcie mi wykupić Marcinka. Ne pewno znajdzie się jakiś sposób, żeby przedłużyć jego życie. Może nawet da się go wyleczyć. Ale żeby to sprawdzić, trzeba Marcinka zabrać, zrobić kompleksowe badania. W piątek – 7 października – muszę wpłacić 1500 zaliczki, w środę resztę. Proszę o pomoc w zebraniu tej kwoty.
Marcinek w przeliczeniu na ludzkie lata ma ich 11. Chce się bawić z innymi końmi, chce poznawać nowe miejsca, jak każde dziecko. Chce żyć, a został skazany na zabicie w rzeźni.
Jeśli masz jakieś pytania, zadzwoń Marek: (+48) 502 064 387